Pokazywanie postów oznaczonych etykietą doktoranci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą doktoranci. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 marca 2015

Wnioski o finansowanie. Część II: Czas to pieniądz (English version above)

W ostatnim poście pisałam o różnych typach wniosków o stypendia i granty, krytykując retorykę sukcesu obecną we wnioskach opisowych”. Trzeba jednak zaznaczyć, że wniosek „opisowy” ma nad „faktograficznym” znaczącą przewagę. Nie wszystkie istotne informacje da się bowiem przekazać w punktach, przyporządkowanych odpowiednim kategoriom osiągnięć. Przykład: tylko w opisowych wnioskach możemy zwrócić uwagę oceniającego na nakład pracy, którego wymagają prowadzone przez nas badania. Jeśli, jak to często bywa, wartość naukowca mierzy się tylko liczbą publikacji i jakością czasopisma, to np. archeolog będzie bardzo pokrzywdzony w stosunku do choćby teoretyka literatury. Ten pierwszy musi przecież najpierw odbyć wiele podróży i długo pracować w terenie, zanim przystąpi do publikowania. We wniosku opisowym może przypomnieć oceniającemu o specyfice swojego zawodu. To samo dotyczy czasu, który zwłaszcza młody naukowiec musi przeznaczyć na doskonalenie warsztatu badawczego. Jeśli obrana przez niego tematyka wymaga na przykład znajomości wielu języków obcych, to w systemie osiągnięć „tabelarycznych” jest od razu do tyłu względem osób, którym do pracy wystarczy tylko polski (ewentualnie angielski). Po prostu: „czas to pieniądz”. 


Portret Benjamina Franklina, autora maksymy „Time is money”; namalował Joseph-Siffred Duplessis (National Portrait Gallery, Washington; dostęp: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:BenFranklinDuplessis.jpg)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Wnioski o stypendia. Część I: Retoryka sukcesu (English version above)

Stosunkowo niedawno skończył się okres wielkiego ubiegania się o stypendia. W ostatnich tygodniach doktoranci dowiedzieli się, czy i jakie stypendia otrzymali. Na niektóre decyzje jeszcze czekają. Oczywiście „ubieganie się” zdarza się o różnych porach roku, jesienią jednak następuje kumulacja okazji do podejmowania tej aktywności.

Istnieją wnioski, w których podajemy fakty na swój temat: opublikowane artykuły, wygłoszone referaty, prowadzone ćwiczenia itp. Istnieją wnioski, w których opisowo przedstawiamy te osiągnięcia. Czasem trzeba zrobić i jedno, i drugie.

Osobiście nie mam problemu z pierwszym typem wniosków (fakty). Natomiast przybranie entuzjastycznego tonu, który powinien wybrzmieć we wnioskach typu opisowego i który ma pełnić funkcję perswazyjną, sprawia mi niekiedy pewne trudności. Przykład: do toposów opisowego wniosku należy uzasadnianie, dlaczego prowadzone przez wnioskującego badania są „przełomowe” i „fundamentalne” dla rozwoju danej dziedziny. Choć każdy młody naukowiec szuka odpowiedniej tematyki badawczej i stara się uzyskać jak najciekawsze rezultaty, to jednak nie zawsze jego osiągnięcia mają w oczywisty sposób przełomowy charakter. Wiadomo, że młodzi naukowcy najczęściej uczą się dopiero warsztatu, zajmując się mniejszymi tematami. Że na „fundamentalne” syntezy czas musi przyjść dopiero później. Choć w wyjątkowych przypadkach zdarza się, że doktorant ma już bardzo rozwinięty potencjał badawczy, to i tak nie ma potencjału finansowego: w konkursach dla młodych naukowców można poprosić o środki wystarczające do wykonania interesującego i dobrego projektu, ale nie – przełomowego projektu, który najczęściej wymaga stworzenia i opłacenia całego zespołu badawczego. Najlepiej by było, gdyby przeciętny doktorant pracował w zespole założonym przez doświadczonego naukowca. W polskiej humanistyce taka sytuacja zdarza się jednak nadal stosunkowo rzadko.

Retoryka wniosków bywa więc wątpliwa merytorycznie. Gdyby jednak nawet tak nie było, to nadal pozostawałaby ona trudna psychologicznie dla osób, którym pochlebstwo pod własnym adresem nie przechodzi łatwo przez gardło. 






sobota, 30 sierpnia 2014

Cyganeria (English version above)

Dość niedawno oglądałam w Kinie Kijów transmisję Cyganerii Puccini’ego z MET. Dzięki napisom po raz pierwszy byłam w stanie śledzić w pełni libretto. Scena otwierająca dzieło rozgrywa się na wyziębionym poddaszu, które główny bohater, Rodolfo, ma zamiar ogrzać sztuką teatralną własnego autorstwa, a właściwie – papierem, na którym została zapisana. Stwierdza: „Przykro mi, droga publiczności, ciężkie czasy wymagają wielkich poświęceń”. Jego współlokatorzy, patrząc na płonące kartki, odpowiadają: „Jest świetna, tak pełna życia – tylko że za krótka!”, „Nie oprze się upływowi czasu” (http://www.youtube.com/watch?v=ntg9vXxAia8/ tu Cyganeria z angielskimi napisami). Słuchając tych słów, śmiałam się najgłośniej w całym kinie, przynosząc wstyd towarzyszom mojego wyjścia. Po prostu tak dobrze rozumiałam tę sytuację: to było o nas, o doktorantach humanistach! Od tamtego czasu zaczęłam nazywać ich, tj. nas – cyganerią. Jesteśmy biedni, ale jednak wolimy nasz obrany, niezależny sposób na życie od bardziej intratnej posady gdzieś indziej. Też obracamy się w towarzystwie bystrych ludzi, z którymi żartujemy na temat własnego położenia, bo czasem jest to jedyny skuteczny sposób na zdystansowanie się do skrzeczącej rzeczywistości.

Ale to nie wszystko. Nie wiem, czy istnieją jakieś badania statystyczne na ten temat, ale z moich obserwacji wynika wyraźnie, że wśród doktorantów jest znacznie mniej małżeństw niż w innych grupach społecznych w tym samym wieku. Doktoranci mają też o wiele mniej dzieci niż ich rówieśnicy nierobiący doktoratu. Nawet osoby o konserwatywnych poglądach wpisują się w tę tendencję. I nikt nie bierze kredytu, bo nikt by się do niego nie kwalifikował. Ale nie chodzi tylko o pieniądze – wydaje mi się, że bardzo wrażliwym i bardzo refleksyjnym ludziom, jakkolwiek by to oceniać, trudniej przychodzi decyzja o ustatkowaniu się. A właśnie tego rodzaju ludzie często decydują się na robienie doktoratu z którejś dyscypliny humanistycznej.