niedziela, 25 maja 2014

Teamwork - sensu lato (wersja polska poniżej)

Mentoring – this is the most common kind of relationship at the Polish humanities departments. We are used to it and we can handle it with ease. But conducting a research project offers sometimes the first opportunity to work in a different way – in a team of colleagues.

In my project, both of these relationships are present – this most familiar, between the junior researchers and their mentor, professor Janusz Stanisław Gruchała, and this entirely new one – with Iwona Grabska-Gradzińska, who helps me with creating a database to gather in it information on prints from Oels and whose patience for my incompetence in the field of digital humanities is just as broad as is this very incompetence. We both are currently preparing doctoral theses at the Institute of Editorial Studies, Jagiellonian University. This experience of co-working with a fellow student, though in a two-person team only, is quite special and totally valuable. Thanks to it, one can learn, apart from matters strictly academic, how to talk „business” – what is needed has to be clearly communicated; one has to plan actions which would be doable, sensible and beneficial for everybody involved. These seemingly obvious matters are a novelty indeed for someone who for months is organizing their work according to totally individualistic rules agreed on with nobody else but himself. Leaving this comfort zone seems a good idea in every respect. If we think for a brief moment about the meaning of the word ‘humanities’ then one shall name it a paradox indeed that the scientists outstrip humanists in undertaking teamwork, which actually means ‘work with another human being’.

But generally, the humanities couldn’t prosper properly, as could probably no other human activity, without even more broadly understood, simple and selfless kindness of others. ‘The acknowledgements’, probably the most omitted part of scholarly publications, mean more than sheer courtesy – this knows anybody who tried to do anything of academic quality. One just can’t make it on their own. It became fully clear to me already in the first two weeks of conducting my project. During this short time, I talked to Dr. Jacek Partyka, Dr. Klaudia Socha, Kasia Płaszczyńska-Herman and Tomek Nastulczyk about searching library catalogues, catologuing old printed books and preparing a database. My project wouldn’t have properly started without these conversations, or, in the best-case scenario, it would have been a misfire. And the very writing of a grant application? The number of people to whom I am deeply indebted is great indeed. Professor Janusz Gruchała advised me on preparing a project estimate and structuring work plan. Professor Andrzej Borowski expressed his warm encouragement when I first mentioned the idea on his seminar. My dad corrected the English version, my sister became an advisor with regards to all formal matters. The project was talked over with my friends – Stijn van Rossem, Kasia Płaszczyńska-Herman, Andrzej Probulski (please, forgive me, if I forgot to mention anybody involved). Finally, ms Katarzyna Pilipowicz, who was responsible for submitting the applications, responded to all inquiries and cared for all formal details with friendliness, warmth, patience and a smile so rare in similar institutions.

So, Erasmus of Rotterdam was right when he said:

Adeo nihil est in rebus humanis, quod ipsum sibi sufficiat. In ipsis statim vitae primordiis perisset hominum genus, nisi conditum propagasset coniugalis concordia; nec enim nasceretur homo et mox natus interiret atque in ipso vitae limine vitam amitteret, nisi obstetricum amica manus, nisi nutricum amica pietas succurreret infantulo. Atque in hunc vsum vehementissimos illos pietatis igniculos inseuit, vt parentes etiam illud ament, quod nondum viderunt. Adiecit mutuam liberorum erga parentes pietatem, vt illorum imbecillitas horum praesidiis vicissim subleuaretur, fieretque illa cunctis quidem ex aequo plausibilis, sed Graecis aptissime dicta ἀντιπελάργωσις. Accedunt huc cognationum et affinitatum vincula, accedit in nonnullis ingeniorum, studiorum formaeque similitudo, certissima beneuolentiae conciliatrix, in multis arcanus quidam animorum sensus ac mirus ad mutuum amorem stimulus, quem veteres admirati numini ascribebant (Erasmus Roterodamus, Querela pacis, ed. O. Herding, in: Opera omnia, Ord. 4, T. 2, Amsterdam 1977, s. 64.).

My translation to English would give such injustice to this passage that I am forced to refer dear reader to the text in Collected Works of Erasmus edition. But the first sentence is most important here: ‘So, there is nothing in human affairs which would be self-sufficient’.

Praca zespołowa – w szerokim znaczeniu tego słowa (English version above)

Uczeń – mistrz – to relacja najbardziej naturalna na naszych wydziałach humanistycznych. Przyzwyczajeni jesteśmy do niej i nabraliśmy w niej wprawy. Natomiast realizacja projektu grantowego to czasem pierwsza szansa na rzeczywistą współpracę w relacji innej – współrzędnej.

W moim projekcie są obie te relacje – ta dobrze znana, między wykonawcami a opiekunem naukowym, panem profesorem Januszem Stanisławem Gruchałą, i ta zupełnie nowa – z Iwoną Grabską-Gradzińską, która pomaga mi tworzyć bazę danych potrzebną do gromadzenia informacji o oleśnickich drukach i której cierpliwość do mojej niekompetencji w dziedzinie zwanej „digital humanities” nie zna granic, tak jak granic nie zna owa niekompetencja. Obie z Iwoną piszemy doktorat w Katedrze Edytorstwa i Nauk Pomocniczych na Wydziale Polonistyki UJ. To doświadczenie pracy z koleżanką po fachu w zaledwie dwuosobowym przecież zespole jest szczególne i wyjątkowo cenne. Uczy ono, poza całą warstwą stricte merytoryczną, samego rozmawiania o sprawach zawodowych – trzeba zakomunikować jasno, czego się chce, zaplanować działania, które są korzystne, wykonalne i logiczne z punktu widzenia obu stron. Tak oczywiste rzeczy to jednak w sumie nowość dla kogoś, kto miesiącami organizuje swoją pracę całkowicie indywidualnie i ustala wszelkie zasady jej dotyczące sam ze sobą, w pojedynkę. Wyjście poza ten schemat uważam za bardzo wskazane i pożyteczne. Jeśli zastanowić się przez chwilę nad znaczeniem słowa „humanistyka”, to należy uznać za paradoks, że reprezentanci nauk ścisłych wyprzedzają humanistów w podejmowaniu pracy zespołowej, czyli pracy z drugim człowiekiem.

Ale w ogóle humanistyka, zresztą zapewne nie inaczej niż każda inna działalność, nie mogłaby funkcjonować sprawnie bez także szerzej rozumianej, bezinteresownej życzliwości innych ludzi (zwanej przez pewnego mojego przyjaciela „samopomocą chłopską”). Często pewnie pomijany przy lekturze prac naukowych akapit zatytułowany „podziękowania” nie jest czystą kurtuazją. Wie o tym każdy, kto próbował cokolwiek w nauce zrobić. Po prostu nie da się samemu. Już w ciągu dwóch pierwszych tygodni realizacji grantu przekonałam się o tym dobitnie. Rozmawiałam w tym czasie z panem doktorem Jackiem Partyką, panią doktor Klaudią Sochą, Kasią Płaszczyńską-Herman i Tomkiem Nastulczykiem o katalogowaniu starych druków, tworzeniu bazy danych i kwerendach bibliotecznych. Bez tych rozmów nie mogłabym właściwie zacząć projektu, albo w najlepszym razie początek ten okazałby się falstartem. A samo przygotowywanie wniosku? Tu dług wdzięczności jest ogromny: pan profesor Janusz Gruchała doradzał mi, jak zaplanować badania i kosztorys. Pan profesor Andrzej Borowski wsparł dobrym słowem sam pomysł i wyraził wiarę w jego powodzenie, kiedy powiedziałam o nim po raz pierwszy na seminarium doktoranckim. Mój tata poprawił angielski, moja siostra była doradcą od spraw formalnych. Cennych wskazówek merytorycznych i wsparcia udzielili moi przyjaciele i koledzy – Stijn van Rossem, Kasia Płaszczyńska-Herman, Andrzej Probulski (wybaczcie, drodzy, jeśli kogoś tu nie wymieniłam). Wreszcie pani Katarzyna Pilipowicz z Sekcji ds. Projektów Krajowych w Collegium Novum z jakże rzadkim w podobnym miejscach uśmiechem, ciepłem i wyrozumiałością godnymi lepszej sprawy udzielała kompetentnej informacji i pilnowała dopełnienia wszelkich formalności.

Rację miał więc Erazm z Rotterdamu, gdy pisał:

Adeo nihil est in rebus humanis, quod ipsum sibi sufficiat. In ipsis statim vitae primordiis perisset hominum genus, nisi conditum propagasset coniugalis concordia; nec enim nasceretur homo et mox natus interiret atque in ipso vitae limine vitam amitteret, nisi obstetricum amica manus, nisi nutricum amica pietas succurreret infantulo. Atque in hunc vsum vehementissimos illos pietatis igniculos inseuit, vt parentes etiam illud ament, quod nondum viderunt. Adiecit mutuam liberorum erga parentes pietatem, vt illorum imbecillitas horum praesidiis vicissim subleuaretur, fieretque illa cunctis quidem ex aequo plausibilis, sed Graecis aptissime dicta ἀντιπελάργωσις. Accedunt huc cognationum et affinitatum vincula, accedit in nonnullis ingeniorum, studiorum formaeque similitudo, certissima beneuolentiae conciliatrix, in multis arcanus quidam animorum sensus ac mirus ad mutuum amorem stimulus, quem veteres admirati numini ascribebant (Erasmus Roterodamus, Querela pacis, ed. O. Herding, w: Opera omnia, Ord. 4, T. 2, Amsterdam 1977, s. 64.).

Nie istnieje więc nic wśród ludzkich spraw, co byłoby samowystarczalne. Zaraz u samego zarania życia przepadłby ród ludzki, gdyby, raz ustanowionego, nie podtrzymywała go przyjaźń małżonków; ani też nie urodziłby się człowiek, zaś zaraz po narodzeniu – nie zginął i u samego początku życia – życia nie stracił, gdyby przyjazna dłoń położnych, gdyby życzliwa troska niań nie przyszła z pomocą niemowlęciu. W tym celu też Natura zasiała w człowieku te najgorętsze ognie miłości, aby rodzice kochali także to, czego nigdy nie widzieli. Dodatkowo zadbała o wzajemną miłość dzieci względem rodziców, aby słabość tych drugich znajdowała wzajemne wsparcie ze strony tych pierwszych i by stała się ona dla wszystkich w równej mierze godna uznania, ta, która najlepiej została nazwana po grecku ἀντιπελάργωσις. Do tego dochodzą więzy pokrewieństwa i powinowactwa, dochodzi występująca u wielu osób zbieżność umysłów, zainteresowań i charakteru, najpewniejsza sprawczyni życzliwości, dochodzi wreszcie w wielu przypadkach tajemniczy zaprawdę związek dusz i niezwykły pęd do wzajemnej miłości, którą dawni mędrcy z czcią przypisywali bóstwu.

niedziela, 18 maja 2014

Książki w Oleśnicy/Books in Oels - quis? quid? cur? quomodo? ubi? quando? quibus auxiliis?


Pomysł, żeby w nieco mniej naukowy sposób pisać o swojej pracy nad tematem drukarstwa oleśnickiego, zawdzięczam autorowi bloga „Hellenopolonica” – panu profesorowi Gościwitowi Malinowskiemu. Jego wpisy mają wszystko, czego brakuje tekstom stricte naukowym – lekki styl, krótką formę, eseistyczne zacięcie, czuły bez mała stosunek do poruszanych zagadnień, skoncentrowanie na tym, co w zasypiającym nad starym drukiem naukowcu wywołuje nagłe uniesienie brwi (to coś można by nazwać „ciekawostką przyrodniczą”). Zresztą nic nie stoi na przeszkodzie, by nasze książki i artykuły, często niepotrzebnie pokomplikowane i napuszone, przejęły coś z tego bardziej ludzkiego (nazwa humanistyka zobowiązuje do czegoś) języka. Ale to już zupełnie inny temat.
                                 
Ten blog będzie dotyczył książek wydanych w latach 1589–1730 w Oleśnicy (Oels) – mieście na Dolnym Śląsku, stolicy Księstwa Oleśnickiego. Mogę zajmować się nimi dzięki finansowaniu, które otrzymałam z Narodowego Centrum Nauki. Obraz ówczesnego drukarstwa oleśnickiego jest jeszcze dla mnie tajemnicą, której zgłębienie stawiam sobie za cel na najbliższy czas. Jednak "reformacja", "pogranicze", "centrum/prowincja" – to słowa klucze, które już na tym etapie wydają się dla mojego tematu bardzo ważne.

Ten pierwszy wpis zamykam mottem, które niech będzie usprawiedliwieniem wszystkich niedoskonałości zamieszczanych tu notatek. Niech przyświeca i mnie, i łaskawym czytelnikom:
„Gdyśmy zbłądzili, my, cienie,
Rzecz się cała wnet ocali,
Tylko myślcie, żeście spali,
Gdy się snuło to marzenie.
Na czczy przedmiot, liche baśnie,
Co się tylko kończą na śnie,
Miejcie wzgląd. Gdy przebaczycie,
Odpłacimy wam sowicie”.

(Sen nocy letniej w przekładzie Stanisława Koźmiana – za: William Shakespeare, Pięć dramatów, Warszawa 1955.)



Projekt „Produkcja drukarni w Oleśnicy (Oels), 1589–1730” jest sfinansowany ze środków Narodowego Centrum Nauki przyznanych na podstawie decyzji numer DEC-2013/09/N/HS2/02323.

Projekt jest realizowany na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Opiekun naukowy: prof. dr hab. Janusz S. Gruchała
Kierownik: mgr Maria Kozłowska
Wykonawca: mgr Iwona Grabska-Gradzińska



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
The idea of writing about my work on the book printing in Oels in a less academic way, I owe to professor Gościwit Malinowski, who inspired me by creating a blog on his research project 'Hellenopolonica'. His posts are characterized by all features that are lacking in strictly scholarly texts – they are unpretentious, short, essayistic, almost tender towards the topic handled, focused on that what suddenly makes a bored scholar to raise his eyebrows (on curiosities, you might say). Also, I see no obstacle in addapting this blog-like, more humane (as the name „humanities” itself should suggest) language while writing our books and articles which are too often over-complicated and pompous. But this is quite a different matter.

This blog is about books published in the years 1589–1730 in Oels – city in Lower Silesia, capital of the Duchy of Oels. It is thanks to a research grant I received from the National Science Centre (Narodowe Centrum Nauki) that I can now be working on this topic. The picture of printing Oels in those times remains still a mystery for me, which I will attempt to explain in the upcoming months. However, ‘reformation’, ‘border areas’, ‘centre/province’ are key words which seem crucial for this topic already in its very beginning.

I close this first post with a motto which should serve as an excuse for all imperfections and mistakes which will occur in these notes (including language errors in the English version, which I will not bother anybody with editing for me). Mumbling the following words to myself I adress them to my benevolent readers:
„If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumb’red here
While these visions have appear.
And this weak and idle theme,
No more yielding but a dream,
Gentles, do not reprehend.
If you pardon, we will mend”.

(from The Midsummer’s Night Dream after Peter Alexander’s text – The Complete Works of Shakespeare, London 1981).



The project: „Production of the printing shop in Oels (Oleśnica), 1589–1730” is financed by National Science Centre (Narodowe Centrum Nauki); decision number: DEC-2013/09/N/HS2/02323.

The project is being carried out at the Faculty of Polish Studies, Jagiellonian University.

Supervisor: prof. Janusz S. Gruchała
Principal investigator: Maria Kozłowska, PhD candidate
Co-investigator: Iwona Grabska-Gradzińska, PhD candidate