piątek, 18 lipca 2014

Po co nam humaniści? – kolejna próba odpowiedzi na odwieczne pytanie – część II (English version above)

A oto następna porcja argumentów na rzecz humanistyki. W ostatnim poście pisałam o samym przedmiocie humanistyki – tj. o ludzkich wytworach. Ich wartość czyni wartościową także wiedzę i naukę o nich. Dziś napiszę o pozytywnych „skutkach ubocznych” tego typu aktywności.

Polemiści wypowiadający się przeciwko humanistyce reprezentują najczęściej, choć nie zawsze w pełni świadomie, dość sprecyzowany światopogląd, opierający się na utylitaryzmie i materializmie („Z czego będziesz żył?”,  „Po co marnować na coś takiego pieniądze podatnika?”, „Jakie wymierne korzyści przyniesie to komukolwiek?”) z jego kryteriami ilościowymi („Może parę osób, i to tylko specjalistów, przeczyta twój artykuł”). Kategoryczność niektórych wypowiedzi wskazuje na to, że przyjmuje się je nieraz za dogmaty. Tymczasem są to po prostu poglądy, jedne z wielu, tyle że obecnie dość rozpowszechnione.

Wartości takie jak prawda, dobro i piękno można przeciwstawić materializmowi i utylitaryzmowi, o czym przypomina nie tylko nauka zawarta w Biblii, ale także duża część filozofii europejskiej. Odrobina refleksji wystarczy także, by zobaczyć, że zastosowanie kryterium ilościowego w dziedzinie kultury nie przynosi pożądanych skutków. Wyraźne obniżenie poziomu kultury popularnej, które dokonało się w Polsce po nastaniu gospodarki wolnorynkowej, pokazuje to aż nadto dobitnie (oczywiście wolny rynek nie musi wykluczać dobrej kultury, w tym wypadku daje się jednak zauważyć negatywną zależność). Symbolem tej nowej rzeczywistości jest ciągnący się w nieskończoność serial, w którym bohaterowie mogą rozmawiać w zasadzie tylko o uczuciach i codziennych problemach. Wszystko inne – inteligentniejsze żarty, nawiązania do historii czy polityki, bardziej wyraziste poglądy, przywołanie doświadczeń, których nie dzieliłaby większość najbardziej przeciętnych ludzi – mogłoby wywołać spadek liczby widzów, narażonych na niezrozumienie czegoś. W ten sposób konstruuje się również wiadomości, które prawie nie dostarczają już merytorycznych informacji, mając wywoływać w oglądającym głównie płytkie współczucie obok bezmyślnego śmiechu.

Sama obecność humanistów w społeczeństwie przypomina o wartościach innych niż powszechnie przyjmowane. I nie chodzi tu o jakieś puste deklaracje – humanista cierpliwie wybiera mniejsze, a często trudniejsze do zdobycia zarobki (mam tu na myśli obecną redukcję etatów i system grantowo-punktowy), w dodatku po to, by oddawać się czemuś „nieużytecznemu”. W ten sposób ciągle podważa on wyżej opisany dogmat. Swoją pracą przypomina o różnorodności ludzkich talentów, które dla dobra wspólnego powinny się rozwijać w naturalnym dla siebie kierunku, a nie być tłumione przez stereotypowe wyobrażenia o „dobrej pracy”. O różnych „darach” pisze najlepiej według mnie święty Paweł w I Liście do Koryntian. Zamiast jego retorycznych pytań (1 Kor 12, 29) można by dziś postawić inne: „Czy wszyscy są lekarzami? Czy wszyscy są biznesmenami? Czy wszyscy mają studiować prawo? Czy wszyscy mają założyć fundację dobroczynną?”.

Najbardziej widoczny owoc antymaterialistycznego w gruncie rzeczy wyboru humanistów stanowi praca dydaktyczna. W czasie studiów doktoranckich wykonuje się ją nawet nieodpłatnie, często jednak z największym zaangażowaniem – dla dobra sprawy. To kształtowanie intelektualne studentów nie mogłoby być skuteczne, gdyby nie zajmowali się nim ludzie zawodowo oddani myśleniu, czytaniu i pisaniu. Uczenie i uczenie się muszą iść ze sobą w parze.

Piszę tu oczywiście o pewnym ideale działalności humanistycznej. Jeśli jednak działalność konowała, choć szkodliwa, nie skłania nas do odrzucenia sztuki lekarskiej w całości, to i działalność niemądrych humanistów nie powinna nastrajać nas źle do humanistyki w ogóle.

Ludzie ratujący dobra kultury pod okupacją hitlerowską powinni być wzorem dla dzisiejszych humanistów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz