„Wydziały
humanistyczne to fabryka bezrobotnych”, „A z czego będziesz żył?”, „Chcesz
uczyć dzieci polskiego?”, „To nieużyteczne”, „Fajnie ci, że czytasz sobie stare
książki za pieniądze podatnika” itd. itp. W zależności od etapu swojego życia
humanista słyszy każdą z tych uwag w różnym natężeniu. Jeśli jeszcze nie ma
żadnych dochodów – grozi mu bezrobocie (wypowiedzi 1–2) lub w najlepszym razie
objęcie skrajnie nieatrakcyjnej posady (wypowiedź 3), jeśli zaczyna pobierać
drobne wynagrodzenie – staje się darmozjadem, żerującym na uczciwej pracy
podatników (wypowiedzi 4–5).
San Diego, 2013. Tu odbywała się konferencja, ale za pieniądze podatnika nocowałam w jednym z tańszych hosteli. |
Ponieważ jestem humanistą pobierającym obecnie drobne wynagrodzenie
za swoją pracę, skupię się właśnie na dwóch ostatnich zarzutach. Nigdy nie
uważałam odpowiedzi na nie za łatwą czy oczywistą. Zdarzyło mi się, w przerwie
od studiów doktoranckich, pracować przez rok w organizacji charytatywnej, między
innymi dlatego że dręczyła mnie myśl o nieużyteczności i niepraktyczności pracy
naukowej, którą podjęłam. Ze względu na rozczarowanie ową instytucją, ale też dzięki
lepszemu rozpoznaniu własnych predyspozycji, postanowiłam wrócić na studia
doktoranckie. Jednak wyraźne poczucie, że ta praca jest ważna, nie towarzyszyło
mi jeszcze długo. Przez pewien czas uznawałam ją za swego rodzaju rozrywkę,
rozrywkę być może nieco szlachetniejszego typu: „Jeśli ludzie znajdują
przyjemność w oglądaniu seriali, dlaczego inni nie mają cieszyć się
wysłuchaniem lub wygłoszeniem dobrego referatu na konferencji?” Dziś uważam, że
w humanistyce chodzi jednak o coś więcej niż o rozrywkę. Ale mam nadzieję, że
historia mojej niepewności w tej kwestii uczyni poniższą argumentację bardziej
wiarygodną.
Ogólnie niewiele osób przyznałoby rację komuś, kto
twierdziłby, że wszelka działalność w dziedzinie kultury jest niepotrzebna. Z
reguły krytycy humanistyki mają na myśli jakąś część kultury, taką część, którą
uznają za szczególnie nieużyteczną. Pojęcie „nieużyteczności” polemiści owi
dookreślają na różne sposoby. Część z nich sugeruje, że nieużyteczni są
humaniści zajmujący się kulturą dawną jako przestarzałą i dla nas nieaktualną.
Część twierdzi, że warto poświęcać uwagę tylko naprawdę dobrej kulturze, a nie
tej słabej (uciekają się oni często do argumentu ad Shakesperium – „rozumiem, gdybyś pisała o Szekspirze, no
ale...”). Część uznaje, że sztuka jest wprawdzie potrzebna, bo daje ludziom
jakąś przyjemność, ale nauka o niej nie ma już sensu – stanowi tylko wytwór
frustratów, którzy sami nie mogli zostać artystami.
A więc po kolei. Kultura nie dzieli się na lepszą i gorszą
ze względu na czas jej powstania. Taki sposób myślenia opiera się na naiwnym
progresywizmie, który łatwo obalić. Ludzie żyjący pięćset lub trzy tysiące lat
temu też byli ludźmi (to sformułowanie zawdzięczam Józefowi Mackiewiczowi,
zobacz cytat tu) i nie widzę powodu, by dyskryminować wiedzę i mądrość, którą
przekazali. Trudno naprawdę zdecydować, kto ma nam „mniej” do zaoferowania:
Homer, Tołstoj czy Picasso. Nie wyobrażam sobie kultury ludzkości bez któregokolwiek
z nich.
Podstępny jest także argument o wyższości jednej części kultury
nad drugą ze względu na jej jakość. Dopiero bowiem głębokie studia nad tą
kulturą i poświęcona jej energia humanistów właśnie pozwala wskazać, i to
jeszcze z wieloma nieraz zastrzeżeniami, najdoskonalsze osiągnięcia ludzkości.
Potrzeba ekspertów, którzy obraz leżący na strychu zidentyfikują jako nieznane arcydzieło
van Gogha, albo którzy odkryją Norwida po latach zapomnienia. Poza tym, pytanie
o jakość nie jest jedynym interesującym pytaniem, jakie można zadać otaczającym
nas wytworom kultury.
Wreszcie ostatni argument: to właśnie często naukowcy (w bardzo
szerokim znaczeniu tego słowa), a nie tylko sami twórcy, zapewniali kulturze
przekaz. Żaden z moich rozmówców nie popiera zapewne palenia dóbr kultury,
którego świadkami byliśmy (jako ludzkość) choćby w czasie ostatniej wojny
światowej. Naiwnością jest zaś twierdzenie, że coś takiego już się nie
powtórzy. Nie tylko XX wiek, ale cała historia pokazuje, że mimo ogromnego
wysiłku pokoleń – od pracy w skryptoriach po tworzenie bibliotek cyfrowych –
obcujemy jedynie z jakimś ułamkiem dawnej kultury, ocalałej z zawieruchy
dziejów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz