wtorek, 14 kwietnia 2015

Impressions from The 61st Annual Meeting of the RSA in Berlin, March 26–28, 2015. Part 2: Politics (wersja polska poniżej)

I wrote here before about contemporary politics vs. academic study in the field of early modern culture. It strikes me every now and then how often these seemingly distant areas intertwine. Recent Annual Meeting of the Renaissance Society of America supplied me with some new examples of this phenomenon.

One of them was the exhibition named ‘Das verschwundene Museum’ (The Lost Museum) officially accompanying the conference and displayed in the Bode Museum where the opening reception took place. Here Germany’s war losses were presented, together with issues of conservation and retribution of the artworks. This can obviously be considered as an example of modern-day German politics of memory, or at least of one of its currents – one focused on presenting the German nation as victims of war, without necessarily stressing their role in starting it. As such, the exhibition was not taken well by some of my Polish colleagues. While I agree that the chosen topic was not politically neutral, I do not sympathize with some of the opinions I heard during the reception which can be summarized as follows: ‘I don’t pity Germany neither for their lost artworks, nor for their civilian victims of war, as Germans did the same to us’. I couldn’t agree less. I am strongly against destroying any works of art, anywhere, as they all belong to common heritage of mankind. I am strongly against killing civilian population on purpose, anywhere and of any nation. I also expressed these opinions openly to my colleagues during the reception, being only surprised how quickly we switched to this quite heated exchange from discussing our studies on early modern era.
 
‘Das verschwundene Museum’ - exhibition poster
The issue of politics in renaissance studies came back in yet another form on the final day of the conference. A statement of junior members of the RSA was read aloud by professor Lisa Jardine. The anonymous authors expressed their concern that in the recent years only two women were invited to hold a key-note speech on the meeting. While the male-female disproportion was evident, reasons for it, in my opinion, may vary. For instance, in the earlier generations more men than women pursued academic career. Whatever the case, I did not join the audience in enthusiastic applause after professor Jardine had finished. I even regret that I did not stand up and say, as a woman, junior researcher, and, on the top of that, a person coming from Central Europe, that I never felt discriminated within the organisation. And also that I would like to be judged based solely on my academic achievements, rather than other qualities such as gender or perhaps yet other.

While the two events described above have seemingly little in common, they are both interesting as case studies of how politics pervade areas where one would rather expect to find a shelter from it.

Wrażenia z dorocznej konferencji RSA (26–28 marca 2015, Berlin). Część II: Polityka (English version above)

Wcześniej pisałam już na tym blogu o związkach aktualnej polityki ze studiami akademickimi w dziedzinie kultury dawnej. Uderza mnie, jak często te dwie, zdawałoby się odległe, sfery się mieszają. Choćby ostatnie spotkanie the Renaissance Society of America dostarczyło w tym względzie kilku przykładów. 

Jednym z nich była wystawa zatytułowana „Das verschwundene Museum” (Zaginione muzeum), która towarzyszyła oficjalnemu otwarciu konferencji w Bode Museum. Pokazano tu niemieckie straty wojenne, przedstawiając równocześnie problemy konserwacji i restytucji dzieł sztuki. Taki dobór tematu można naturalnie postrzegać jako przejaw współczesnej niemieckiej polityki historycznej, a przynajmniej jednego jej nurtu, który polega na ukazywaniu narodu niemieckiego jako ofiar wojny bez podkreślania roli Niemców w wywołaniu tej ostatniej. W tym kontekście część moich polskich kolegów odniosła się krytycznie do koncepcji wystawy. Choć zgadzam się, że poruszono tu temat politycznie znaczący, to jednak nie identyfikuję się w najmniejszym stopniu z opiniami, które usłyszałam w czasie otwarcia, a które dają się streścić następująco: „Nie żal mi Niemców. Nie żałuję, że stracili dzieła sztuki, a nawet nie współczuję ich ofiarom cywilnym, ponieważ oni zrobili to samo nam”. Nie zgadzam się. Jestem przeciwna niszczeniu wszelkich dzieł sztuki, gdziekolwiek, ponieważ należą one do wspólnego dziedzictwa ludzkości. Jestem także przeciwna celowemu zabijaniu ludności cywilnej, jakiejkolwiek narodowości. Tymi opiniami podzieliłam się otwarcie z moimi kolegami, dziwiąc się jedynie, jak szybko przeszliśmy od omawiania prowadzonych przez nas badań nad kulturą dawną do tej ożywionej dyskusji światopoglądowej.

Plakat wystawy „Das verschwundene Museum”

O polityce w kontekście studiów nad renesansem mówiono znów ostatniego dnia zjazdu. Profesor Lisa Jardine odczytała oświadczenie młodych naukowców należących do RSA. Wyrazili oni zaniepokojenie, że w ostatnich latach tylko dwukrotnie zaproszono kobiety do głoszenia wykładów w czasie konferencji. Choć dysproporcja była wyraźna, to jednak można wskazać, według mnie, na różne przyczyny tego stanu rzeczy. Dla przykładu, kilka generacji temu więcej mężczyzn niż kobiet wybierało karierę akademicką. W każdym razie nie dołączyłam do entuzjastycznych oklasków, którymi przyjęto słowa profesor Jardine. Żałuję nawet, że nie zabrałam głosu w obronie RSA, jako kobieta, początkująca naukowczyni, wreszcie – osoba z Europy Środkowej, która jednak nigdy nie czuła się przez tę organizację dyskryminowana. Powiedziałabym wtedy także, że chciałabym, by oceniano mnie na podstawie osiągnięć akademickich, nie zaś ze względu na inne cechy, np. płeć.

Te dwa właśnie opisane wydarzenia miałyby niewiele ze sobą wspólnego, gdyby nie to, że oba stanowią interesujące przykłady upolitycznienia obszarów, w których zwykle próbujemy raczej szukać schronienia przed polityką.

piątek, 10 kwietnia 2015

Impressions from The 61st Annual Meeting of the RSA in Berlin, March 26–28, 2015. Part 1: Finding the right session (wersja polska poniżej)

Going to my second conference with the Renaissance Society of America, I was convinced that this time my choice of papers will prove more accurate thanks to the experience gathered two years ago. But finding the right session was as difficult as always. It had to do with two major limitations: incomprehensibility and irrelevance (from the perspective of my research, of course).  
 
Society's and conference name from the cover of the book of abstracts

Starting with the first point: I discovered that too quick and careless pronunciation of native speakers, rather than foreign accents, presented often the biggest obstacle to understanding. Those whose first language was other than English usually proceeded more slowly with their presentations and thus could be followed more easily. 

But the problem of comprehension does not end there – papers are not only read aloud rather than spoken, but also have style and form of a written article rather than an oration they should, I think, resemble. Most notable example is a completely ‘typographical’ phrase ‘quote-unquote’, which breaks the rhythm of a sentence, making it very hard to understand.

Finally, one notices the problem of presenters so familiar to a given topic they forget to provide other scholars with sufficient information on it. Sure, they are talking to specialists. But the specialties are so narrow nowadays that only very limited common knowledge should be assumed. 

Yet comprehensibility alone does not suffice. A given topic has to be moreover perceived as relevant by the audience. There, the paper’s title and its abstract should provide necessary information. However, they rather tend to lead to confusion. Behind very ‘inclusive’ titles and abstracts, which promise considerations interesting for many, hide presentations on very limited, narrow topics. Authors probably hope to attract bigger audiences this way, but somebody who expects, say, an analysis of theological trends in the sixteenth century yet ends up hearing about a single Italian manuscript will be only frustrated.
 
Given these limitations, one can imagine the number of ‘successful’ choices to be quite small, but at least papers in this group will be long remembered for their outstanding quality.

Wrażenia z dorocznej konferencji RSA (26–28 marca 2015, Berlin). Część I: Wybór właściwego panelu (English version above)

W tym roku uczestniczyłam w konferencji the Renaissance Society of America po raz drugi i sądziłam, że obecnie łatwiej znajdę interesujące mnie referaty dzięki doświadczeniu sprzed dwóch lat. Jednak trafienie na właściwy panel okazało się równie trudne co poprzednio. Powody były dwa: niezrozumiałość wystąpień i ich nieprzydatność (dla moich badań, oczywiście).

Nazwa towarzystwa i konferencji z okładki drukowanego programu wystąpień

Zacznę od pierwszego problemu: okazuje się, że obcy akcent nie przeszkadza tak bardzo w odbiorze referatu. Niekiedy tempo wypowiedzi i brak odpowiedniej dykcji u anglojęzycznych referentów stanowi poważniejszy kłopot. Osoby, dla których językiem ojczystym nie jest angielski, zwykle mówiły wolniej i przez to, ku mojemu zaskoczeniu, dało się łatwiej podążać za ich myślą.

Jednak trudności ze zrozumieniem nie kończą się na samej wymowie: większość prelegentów odczytuje swoje referaty z kartki, a w dodatku charakteryzują się one stylem pisanych artykułów i nie przypominają w najmniejszym stopniu ustnej wypowiedzi czy oracji, którą, według mnie, powinny naśladować. Najlepszy przykład tego wynaturzenia stanowi całkowicie „typograficzna” fraza „quote-unquote” („cytuję-koniec cytatu”), która rozbija rytm zdania, czyniąc je przez to trudnym w odbiorze.

Wreszcie daje się dostrzec jeszcze jeden problem: referenci znają tak doskonale temat swojego wystąpienia, że zapominają podać swoim słuchaczom wszystkie potrzebne informacje „okalające”. To prawda, że zwracają się do specjalistów. Jednak obecnie poszczególne specjalności są tak wąskie, że powinno się zakładać tylko bardzo ograniczony zasób wspólnej wiedzy. 

Ale zrozumiałość to tylko połowa sukcesu. Poruszany temat musi mieć związek z zainteresowaniami odbiorcy – a należy przypomnieć, że w tym roku na konferencji RSA odbywało się ciągle ponad sześćdziesiąt równoległych paneli. Najważniejszą pomocą są tu tytuły i abstrakty referatów. Niestety jednak często okazują się one mylące. Za ogólnie brzmiącymi tytułami i abstraktami, obiecującymi treści istotne dla szerokiego grona naukowców, kryją się wystąpienia poświęcone bardzo wąskim tematom. Autorzy prawdopodobnie mają nadzieję, że tym sposobem uda im się zachęcić więcej osób do pojawienia się właśnie na ich panelu. W efekcie odbiorca zainteresowany np. przemianami myśli teologicznej w szesnastym wieku trafia na referat dotyczący jednego rękopisu, co może okazać się dość frustrujące.

Jeśli uświadomimy sobie wszystkie te ograniczenia, to nie będziemy się dziwić, że naprawdę udane wybory należą raczej do wyjątków. Ale te szczególne wystąpienia zachowamy za to na długo we wdzięcznej pamięci.              

środa, 4 marca 2015

Scholarship applications. Part 2: Time is money (wersja polska poniżej)

In my previous post, I wrote about different kinds of applications for funding in the academic world and criticized the rhetoric of success present in the ‘descriptivetype of applications. One has to admit, however, that the ‘descriptive type has one huge advantage over the purely factual one: not all important information can be contained in bullet points, listed under specific categories of achievements. For instance, only in the descriptive applications, one can make the evaluator aware of the amount of work that is required to obtain results in a given discipline. If a researcher’s success is measured by sheer number of publications and the quality of a given journal, as it is often the case, then e.g. an archaeologist will be from the outset disadvantaged compared to, let’s say, a literary theorist. The former needs to commit much more time to fieldwork and travels, before he is ready to publish his results. In a longer description, he will have the opportunity to remind the evaluator of such special circumstances regarding his profession. The same is true of perfecting research skills, especially at the beginning of one’s career. If, for instance, one’s research requires extensive knowledge of a number of foreign languages, he, in terms of points earned, will stay behind his colleagues who need only Polish and English in their work. So once more the time is money catchphrase proves to be true.

Benjamin Franklin, the author of the Time is money phrase; artist: Joseph-Siffred Duplessis (National Portrait Gallery, Washington; available at: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:BenFranklinDuplessis.jpg)



Wnioski o finansowanie. Część II: Czas to pieniądz (English version above)

W ostatnim poście pisałam o różnych typach wniosków o stypendia i granty, krytykując retorykę sukcesu obecną we wnioskach opisowych”. Trzeba jednak zaznaczyć, że wniosek „opisowy” ma nad „faktograficznym” znaczącą przewagę. Nie wszystkie istotne informacje da się bowiem przekazać w punktach, przyporządkowanych odpowiednim kategoriom osiągnięć. Przykład: tylko w opisowych wnioskach możemy zwrócić uwagę oceniającego na nakład pracy, którego wymagają prowadzone przez nas badania. Jeśli, jak to często bywa, wartość naukowca mierzy się tylko liczbą publikacji i jakością czasopisma, to np. archeolog będzie bardzo pokrzywdzony w stosunku do choćby teoretyka literatury. Ten pierwszy musi przecież najpierw odbyć wiele podróży i długo pracować w terenie, zanim przystąpi do publikowania. We wniosku opisowym może przypomnieć oceniającemu o specyfice swojego zawodu. To samo dotyczy czasu, który zwłaszcza młody naukowiec musi przeznaczyć na doskonalenie warsztatu badawczego. Jeśli obrana przez niego tematyka wymaga na przykład znajomości wielu języków obcych, to w systemie osiągnięć „tabelarycznych” jest od razu do tyłu względem osób, którym do pracy wystarczy tylko polski (ewentualnie angielski). Po prostu: „czas to pieniądz”. 


Portret Benjamina Franklina, autora maksymy „Time is money”; namalował Joseph-Siffred Duplessis (National Portrait Gallery, Washington; dostęp: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:BenFranklinDuplessis.jpg)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Scholarship applications. Part 1: Rhetoric of success (wersja polska poniżej)

Fall of each year is usually the time of intense submitting scholarship applications to various institutions. In recent weeks, graduate students at my university were informed whether they received any support for the upcoming semester. Some applications are still pending. Surely, applying is a ‘year-round’ business for many students, but we definitely experience cumulation of this activity in October of each year.

There are applications consisting of mere facts about ourselves: publications, conferences, subjects taught etc. There are then applications where one is supposed to present their achievements in a descriptive manner. Sometimes one has to do both.

Personally, I am fine with the first type of application (facts). However, being convincingly enthusiastic about my own achievements, which is usually expected in a descriptive type of application, presents for me some difficulties. An example: explaining why some research is ‘ground-breaking’ and ‘fundamental’ for a given discipline belongs to a repertoire of commonplaces of a descriptive application. Although any junior scholar seeks interesting research topics, trying to achieve results as accurate and innovative as possible, one has to admit that ground-breaking character of these achievements isn’t always an obvious thing. Everyone knows that young researchers are still perfecting their research skills while working on some smaller topics. ‘Fundamental’ syntheses are usually written later in one’s career. And even if a graduate student has an exceptional research potential for his age, he still has no financial means to realise it: institutions set limits to funding a young researcher can apply for. This funding is sufficient to conduct a ‘good enough’, interesting project, but not – a ground-breaking project, which usually requires establishing and paying a research team. Ideally, a student should work in a team led by an experienced researcher. In humanities, however, at least in Poland, this kind of situation is still relatively rare.

So the rhetoric of descriptive applications tends sometimes to be at odds with reality. But even if it wasn’t, it would still be psychologically doubtful, especially for those who aren’t keen to flatter themselves openly.
 
'I refuse to award...'

'Scholarship awarded...'